Badanie prowadzone przez gdańskich oficerów ścigania dotyczy policjanta z Bytowa, który jest podejrzany o nielegalne „pożyczanie” fotoradaru z komendy i niesłuszne nałożenie mandatów na kierowców. Szacuje się, że uzyskane w ten sposób fundusze były przekazywane na jego osobiste konto bankowe. W międzyczasie był on tymczasowo zatrzymany.
W szczególności, jeden z incydentów miał miejsce na wiosnę, gdy matka jednego z mieszkańców Słupska podróżowała z Wielkopolski, przechodząc przez Objezierze w okręgu bytowskim, położonym na Pomorzu. Początkowo nie wspomniała o niczym niepokojącym, ale później ujawniła, że kilka dni później, około połowy kwietnia, otrzymała mandat w wysokości 200 złotych za przekroczenie limitu prędkości. Dowód? Zdjęcie z fotoradaru wykonane właśnie w tej miejscowości.
Matka bez wahania opłaciła grzywnę, przesyłając pieniądze na podany numer konta. Wszystko wydawało się być w porządku, do momentu kiedy otrzymała telefon od gdańskiej policji z prośbą o stawiennictwo na przesłuchanie. Mimo początkowych obaw, stawiła się na przesłuchanie, podczas którego dowiedziała się o prowadzonym postępowaniu dotyczącym oficera z Bytowa. Podejrzanemu zarzuca się „pożyczanie” fotoradaru z komendy, umieszczanie go w Objezierze i następnie wysyłanie mandatów do kierowców z całej Polski na kwoty 100 lub 200 złotych, które następnie były przekazywane na jego prywatne konto.
Chociaż sam pan Grzegorz nie jest bezpośrednio zaangażowany w sprawę, a jego matka nie chce kontaktować się z mediami, sprawa ta wydała mu się na tyle istotna, że postanowił zgłosić ją publicznie. Przyznał, że prawdopodobnie nie zauważyłby takiego oszustwa, gdyby otrzymał mandat z innego regionu za kwoty 100 lub 200 złotych. Szczególnie jeśli byłoby to poparte zdjęciem z fotoradaru. Jedyne co różni fałszywy mandat od prawdziwego to sposób dostarczenia – nie był listem priorytetowym czy za potwierdzeniem odbioru, ale zwykłym. Wielu ludzi na pewno nie zwróciłoby na to uwagi i zapłaciło, zwłaszcza niewielką kwotę.